Okres zimowy
to dla większości z nas czas odpoczynku od wypraw, kompletowania lub konserwacji sprzętu przed wyprawami w cieplejsze dni a dla innych jest to
chwila, w której liczy się długość dnia, grubość lodu i apetyt tego co jeszcze
nie śpi pod lodem.
Widząc różnego
rodzaju patenty jakie wykorzystujemy podczas wypraw zimowych, dopadła mnie spontanicznie
myśl o tym nad czym tak naprawdę skupiamy się dokonując przygotowań. W większości przypadków jest to „gwóźdź” programu dotyczący sprzętu oraz tego czego
nie powinno brakować w naszych zasobnikach. Oprócz „gadżetów” z komercyjnych
sklepów oraz małego „co nieco”, duże grono zapomina albo uważa za zbędny balast wszelkiego rodzaju
akcesoria asekuracyjne oraz ekwipunek zabezpieczający nasz organizm przed
wyziębieniem lub innymi ekstremalnymi przypadkami.
Nie chciałbym
tu nikogo urazić ani pouczać bo nie taki mam zamiar ale pragnę przypomnieć o bardzo cennych elementach jakimi są zaczerpnięte niegdyś od starszego
pokolenia porady i lekcje z naszej przeszłości, o których często zapominamy.
Nasza cenna
GŁOWA bo o niej mowa, będzie czymś o co musimy zadbać już dzień wcześniej aby
była w najlepszej kondycji. Oczywiście zasobu jej wiedzy i doświadczenia nie
można kupić w żadnym ze sklepów za żadne pieniądze ale możemy zadbać o uzupełnienie jej wartości,
czyli tak na dobrą sprawę dopełnić pradawne powiedzenie „łeb jak sklep” – ale i na półkach poukładane.
Mając na uwadze fajną zabawę, integrację,
bardzo potrzebną i zdrową aktywność oraz kultywowanie naszego szlachetnego hobby pamiętajmy choć odrobinę o naszych
najbliższych.
Chcąc
oszczędzić najbliższym stresu, niepokoju oraz wyrywania włosów z głowy w
przypadku zaistnienia nietypowej sytuacji wystarczy często pozostawienie
podstawowych informacji
o zamiarach i ewentualnej lokalizacji, w której będziemy egzystować podczas
naszych fantazji.
Pisałem już kiedyś na swoim blogu o
tajemnicach wędkarskich i miejscówkach jakich nikt nigdy poza nami nie odkryje
jeśli jej nie zdradzimy, ale czy jest to tak naprawdę najważniejsze?
Proszę sobie
wyobrazić sytuację kiedy to z najbardziej „wypasionym” sprzętem, GPS-em, i dość często czymś na rozgrzanie, wybieramy się wcześnie rano skradając się niejednokrotnie
nawet na palcach w miejsce tylko nam znane i napotykamy sytuację ekstremalną w
której potrzebujemy aby ktoś nam udzielił specjalistycznej pomocy.
A teraz proszę
sobie wyobrazić tę samą sytuację tylko z zaznaczeniem, że dzień wcześniej
poinformowaliśmy kogoś z bliskich o zamiarach, namiarach, lokalizacji i
przybliżonym czasie powrotu.
O takich przypadkach
dobrze wiemy, że możemy pisać książki i podejrzewam jednocześnie, że nawet jeśli każda z nich była by inna i bardziej barwna to i tak istnieje
prawdopodobieństwo, że mało kto do niej zerknie i utożsami jej treść do swego postępowania.
Pozostawiając
tych kilka zdań całemu gronu miłośników wędkarstwa liczę jako Wasz kolega na
odrobinę roztropności, zrozumienia i ułatwienie służbom ratunkowym i nam samym
realizacji zadań oraz upragnionego relaksu podczas łowienia obojętnie jakich,
małych czy dużych okazów przynoszących wielką satysfakcję i jak niektórzy
twierdzą – radochę z samego faktu łowienia.
Z
pozdrowieniami – Piotr Głażewski